
Jest początek 2017 roku, mieszkam od czterech lat w Wlk. Brytanii. Pierwszego dnia po świątecznej przerwie dowiaduję się, że nie ma dla mnie już pracy - pracowałam jako fotografka dla sklepu internetowego. W panice szukam nowej, aplikuję do Londynu, dostaję się do ostatniego etapu w Hearst Magazines, ale pracy ostatecznie nie wywalczę. Marzec jest pełen łez i strachu. W kwietniu pakuję walizki, lecę pierwszy raz w życiu, spanikowana, w depresji i z lękami do Polski, bo już nie mam ani na życie, ani nadziei. W Polsce mieszkam kątem u siostry, pracy szukam, bezskutecznie, kilka rozmów kończy się brakiem kontaktu od rekruterów. Po pół roku zaczepiam się dzięki znajomym w miejscu, gdzie nie mogę rozwijać skrzydeł, w dodatku za pieniądze, które nie starczająna życie. Przez facebooka rzuca mnie chłopak. Wstaję ze łzami w oczach, codziennie lęki, bóle, nie mogę jeść, zaczynam brać leki. Po drodze, jeszcze w sierpniu myślę jak wyrwać się znowu z Polski, bo skoro nie wychodzi tutaj, trzeba iść dalej. Wypełniam bez nadziei ankietę o staż w Komisji Europejskiej.
Luty 2018 - jadę na staż, choć do końca nie wierzyłam, że się uda. Lecę drugi raz w życiu, znowu cała w strachu, z dwoma walizkami pełnymi marzeń. W Brukseli nie znam nikogo. Jestem w takim dole, że może być tylko lepiej, ale wiem jedno - jadę, żeby zostać.
Pięć miesięcy stażu to najpiękniejszy czas w moim życiu - cudowni ludzie z całej Europy, zawodowe wyzwania, moja własna aktywność. Nikt tu nie wierzy, że jestem nieśmiała, że boję się ludzi. Nagle zostaję najbardziej rozpoznawalną stażystką, sypią się komplementy jak pięknie się zmieniłam.
Październik - koniec kontraktu się zbliża, a alternatywnej pracy nie ma. Komentuję mimochodem zdjęcie Komisji na instagramie, że super i chciałabym kiedyś sama być autorką takich zdjęć, bo to moja praca marzeń. Następnego dnia dostaję maila od serwisu audiowizualnego Komisji, że szukają freelancerów i chcieliby mnie zaprosić. Do współpracy.
Listopad 2018 - okazuje się, że moja znajomość Komisji, doświadczenie i zdolności zaprocentowały, biegam z aparatem na konferencje i spotkania komisarzy, gdzieś po drodze trafia się nawet wizyta króla Szwecji. Każdy dzień jest bardziej ekscytujący, ale to dalej freelance, nie ma gwarancji. Maj 2019 - walczę. Pracuję, różnie, ale walczę. Dowiaduję się, że jestem lubiana i moja praca doceniana, w nowym kontrakcie dostaję ofertę pracy na stałe, jako fotografką. Będę częścią teamu.
Sierpień 2019, dziś. Już wiem, że za miesiąc będę oficjalnie fotografką w Komisji Europejskiej. I wiem, że będzie pięknie, ciekawie, że życie trochę dało mi szansę, ale to przede wszystkim ja ją wykorzystałam, ja sama, swoim uporem i zdolnościami. Fajna historia, tak sobie czasem myślę.
Fajne historię się zdarzają.